Elektroniczne książki Lasom lżej Na kilka tygodni przed świętami Microsoft zafundował nam wersję 2.0 czytnika książek elektronicznych MS Reader (www.microsoft.com/reader), jakby oczekując, że w powodzi świątecznych prezentów znajdą się też cyfrowe książki, których setki już leżą na księgarnianych serwerach i czekają na czyjąś gotówkę. MS Reader jest programem do czytania publikacji w specjalnym formacie .lit. Można je łatwo samemu przygotować, korzystając nawet z darmowych narzędzi (np. wtyczka do edytora Word), więc każda osoba, która czuje w sobie literackie powołanie, może obdarzyć komputerową społeczność własnymi przemyśleniami, a nawet powiększyć zawartość swojego portfela, jeśli tylko talent dopisze, a publiczność go doceni. Spyta ktoś, czy czytanie na ekranie komputera może zastąpić tradycyjną książkę lub gazetę. Do pewnego stopnia może, gdyż i monitory są coraz przyjaźniejsze dla ludzkich oczu, i stosowane techniki software'owe (choćby specjalna czcionka ClearType) daleko już odbiegły od prymitywnych rozwiązań technicznych sprzed kilku jeszcze lat. Co więcej, książki takie można drukować, kopiować fragmenty do innych programów, tworzyć elektroniczne zakładki, opatrywać tekst własnymi uwagami, zakreślać całe zdania elektronicznym ołówkiem, wyszukiwać słowa w treści publikacji, a nawet skoczyć do podanego adresu internetowego. To wszystko są narzędzia dające komfort nieporównywalny z tradycyjną książką. W MS Readerze możemy też zainstalować darmową syntezę głosu w języku angielskim, francuskim i niemieckim - może jeszcze nie do końca naturalną, ale pozwalającą już odtwarzać teksty w tych językach. Docenią to przede wszystkim osoby z dysfunkcjami wzroku. Czy jest to już obiecana kraina elektronicznej szczęśliwości? Chyba jeszcze książka i gazeta obronią się przed naporem nowoczesności, choć szybki postęp będzie nieuchronnie niwelować techniczne niedoskonałości, zaś niewielkie ręczne odtwarzacze pozwolą nam rozkoszować się cudzymi dokonaniami nawet w łóżku i wannie. A Internet pozwoli połączyć się z księgarnią i w kilka minut zakupić najnowsze dzieło Clancy'ego czy Pilcha, zastępując wielodniowe oczekiwanie na papierowe ich wersje czy też wizytę w księgarni. Taniej, szybciej... czy lepiej? Niech czytelnicy sami wybiorą - lasom na pewno będzie lżej.